Wodospad

Venus

- Och, ile już masz źrebiąt na boku? - zapytała zgryźliwie Venus i prychnęła cicho. Zauważyła, co się dzieje z samcami, gdy natrafią na klacze w czasie rui, ale nie przyznała, że i ona przez ten okres myśli to samo.

Soreness

Uśmiechnął się do Venus:
-Czy Ty naprawdę musisz być taka...czy Ty naprawdę lubisz dogadywać?-na pytanie klaczy nie odpowiedział...

Venus

- Czasem już taka jestem. - stwierdziła klacz, której dla odmiany zmienił się humor. Była nieźle humorzasta, co Soreness miał okazję zaobserwować.
- Musisz mi wybaczyć, kotku. - wymruczała mu do ucha i skubnęła w szyję.

Soreness

Parsknął:
-Cóż...mówi się trudno i żyje się dalej...-przewrócił oczami.
Po czym on także zaczął skubać ja po szyi...
//Czy mogłabyś podać numer GG? (sorry za off top)

Venus

- Otóż to. - potaknęła klacz i przymknęła oczy. Popatrzyła z wahaniem na ogiera. Postanowiła jednak, że jej plan będzie przebiegać inaczej. (taka chwila grozy >DD)

/ na PW zaraz wyślę.

Soreness

Potrząsnął łbem. Popatrzył na klacz,po czym przeniósł wzrok na wodospad:
-Czyli będziemy tak milczeć?-zapytał...

Venus

- Mowa jest srebrem, a milczenie złotem, jednak i złoto może się przejeść. - odpowiedziała zagadkowo Venus i uśmiechnęła się nieznacznie. Przestąpiła z nogi na nogę.
- Ten wodospad cię chyba intryguje, hm? - zapytała ciekawie i pieszczotliwie skubnęła ogiera w szyję.

Soreness

Przypatrzył się klaczy,po czym odpowiedział:
-Patrze na niego ponieważ muszę...Byłoby to trochę niegrzeczne,gdybym cały czas patrzył się na Ciebie...-uśmiechnął się do Venus...

Venus

- Widzisz, w takim razie ja jestem niegrzeczna. Prawie nie spuszczam z ciebie wzroku. - odparowała klacz. Uśmiechnęła się do ogiera. Nie zamierzała przedobrzyć z komplementami, ale wiedziała, że dobrze jest powiedzieć mu coś miłego.

Soreness

Nie odezwał się tylko zaczął pieszczotliwie szczypać ją po szyi...

Venus

(hej, tak jakby tego fragmentu z ciążą nie było, bo już ciężarna nie jest >D.)

Klacz otarła się o ogiera i wtuliła łeb w jego gęstą grzywę. Uśmiechnęła się sama do siebie. No cóż, może wystarczy, teraz niech on coś zrobi. Odsunęła się o kilkanaście metrów.
- Wiesz, znam ciekawą jaskinię. - stwierdziła niewinnie.

Soreness

//Ty rozpustnico Ty!! XD//
Otarł się o nią. Przestąpił z nogi na nogę. Machnął ogonem,po czym powiedział:
-No to prowadź...

Venus

(to nie ja, to ona >DD. nie no, a tak serioserio to tego, no. taka miała być XD)

- Chodź za mną. - mruknęła i przeszła obok ogiera, niby to przypadkiem ocierając się o niego. Ruszyła w stronę jaskini, w której była ostatnio (nie dodam, z kim i w jakim celu może >D).

Soreness

Spokojnie pokłusował za nią. Testosteron i adrenalina podnosił się z minuty na minutę...

Kanada

Potruchtała tu. Była wściekła. Dosłownie ją porwali. Zarżała dosyć głośno. Zaczęła się rozglądać.