Jezioro

Zafrina

Pognała za nim. Wiedziała co się święci i nie czekała na to z utęsknieniem.

Soreness

Wbiegł galopem. Zatrzymał się nad brzegiem jeziora,co chwila wypatrując karej klaczy...

Kanada

Przybiegła. Podeszła do ogiera. Spojrzała na niego swoimi paciorkowymi oczami.

Soreness

-Witamy-powiedział cicho-..Ja znalazłem miejsce,teraz Ty wymyśl co robimy...
Nic więcej nie powiedział,tylko wpatrywał się w taflę jeziora...

Kanada

- Ja mam coś wymyślić? Przecież ja nie wiem co wy tu macie - westchnęła. Gdyby byli w Kanadzie... Pokazałaby mu najpiękniejsze miejsca na świecie...

Soreness

-Ja też jestem tu nowy-powiedział
Zastanowił się:
-Ogółem ja tu tylko biegam,nic innego...Jest nudno bardzo nudno...Czasem człowiek zabiera mnie do lasu,na pola wtedy można choć trochę szaleć...

Kanada

- Eh... Zapowiada się długie życie... - parsknęła. Zamachała ogonem.

Soreness

Przewrócił oczami:
-Tak,właśnie tak...
Po chwili zapytał:
-To co robimy?

Kanada

Przeszła koło ogiera przejeżdżając ogonem po jego chrapach. - Może... Nie... Nie miałbyś na to ochoty - powiedziała spoglądając na malutką furtkę, gdzieś tam daleko.

Soreness

Pokręcił głową:
-Nie,nie tym razem...
Westchnął,czy on naprawdę musiał zostać ojcem? No dlaczego,zawsze są konsekwencje...pewnych działań...?

Luna

- O co chodzi? - spytała. Widziała, że jest coś nie tak.

*za Kanade*

Soreness

Westchnął:
-Nic...mam takie myśli...dziwne-dodał po chwili
Machnął ogonem odganiając jakąś uciążliwą muchę...
W oddali można było usłyszeć donośne rżenie. Nastawił uszy. Po chwili zdając sobie sprawę że o niego właśnie chodzi,powiedział poddenerwowanym tonem:
-Do zobaczenia-kiwnął łbem na pożegnanie
Pogalopował przed siebie znikając za drzewami...

Sortis

Wszedł szybkim krokiem nad jezioro. Wiedział, że teraz będzie miał pogadankę, a później dostanie szlaban. Smutny położył się nad brzegiem jeziora.

Steven

Pojawił się nad jeziorem. Powoli podszedł do źrebaka. Podsunął mu do pyska marchewkę.
-Co się dzieje mały?