Wodospad

Aslan

-Najpierw wzięliby cię do weterynarza i obandażowali, jak Toboe.
Ale mu kręcił w tym jego móżdżku.

Armageddon

Uniosl brwi w gore.
- Weterynarza nie bylo, gdy mnie przyprowadzano. Ludzie stwierdzili, ze gdy tylko bedzie zabiora mnie tam - rzucil beznamietnym tonem.

Aslan

I tutaj w Aslanowym umyśle wystąpiły wątpliwości. Chwilę myślał. Aż we łbie zapaliłą mu się żarówka.
-Ale nie puściliby cię rannego na wybieg do innych wilków.
A ten osioł dalej na swoim.

Armageddon

Parsknal cicho, obracajac pysk w strone Aslana.
- Do czego ty pijesz? - warknal podnoszac sie. Ustawil uszy na sztorc.

Silver Shadow

Warknęła głucho, przeciągle. Omiotła wilka zimnym spojrzeniem, jakby licząc na to, że zaraz zamieni się w sopel. Ale - o zgrozo! - nic się nie działo. Mruknęła coś niewyraźnie pod nosem.

Aslan

-Do ciebie.
Warknął. Wstał. Oczy niemiłosiernie wpatrywały się w Armageddon'a.

Armageddon

Wzdrygnal sie teatralnie, patrzac na wadere.
- Oj, zebys ty mnie tylko nie zamrozila! - westchnal, unoszac nieznacznie lewy bok lwa w gore. Spojrzal na tego drugiego.
- O co ci chodzi, szczylu? - wysyczal, jezac siersc.

Silver Shadow

Warknęła, podnosząc się błyskawicznie. Zmrużyła oczy. Nagle odskoczyła, wyginając grzbiet w pałąk niczym kot.
- Tsss... - wysyczała, zaciskając szczęki. Rzucił krótkie, mordercze spojrzenie Armageddonowi, po czym wybiegła w stronę swojej groty bez słowa.

[z/t]

Aslan

-O to co słyszałeś.
Odwrócił się. I powolnym krokiem ruszył za waderą. Ale czy ona chce go widzieć?

Armageddon

Odprowadzil go spojrzeniem. Wysunal nieznacznie jezyk z pyska, krzywiac sie. Dzwignal sie na lapach, obchodzac caly stawik dookola. Zatrzymal sie po drugiej stronie wodospadu.

Omael

Wpadł i glebnął jak na jego małe słabe nóżki to za dużo leżał nie podnosząc się zobaczył jakiegoś czarnego wilka po drugiej stronie wodospadu wczołgał się w wyższą trawę tek że nie było go widać i usnął - nie lubią mnie , nie lubią mnie... - powtarzał sobie w myślach

Armageddon

Uniosl leb w gore, slyszac szybki tupot niewielkich lapek. Zastrzygl uchem, podnoszac sie. Podszedl do kepy trawy i rozgarnal ja lapa.
- Ej, mlody. Co jest? - usiadl obok, owijajac lapy ogonem.

Omael

Stanął na równe łapy słysząc nieznany głos - kto ty ?? nie znam cię - no co mama go nie uczyła żeby nie rozmawiał z obcymi

Armageddon

Wyszczerzyl sie krzywo.
- Armageddon - rzucil, spogladajac na szczeniaka katem oka.
- Skad sie tu wziales? - uniosl luki brwiowe gore.

Omael

- Nie wiem piejw było ciemno potem jasno a potem zobaczyłem mamę i
tatę a ty??- zapytał z ciekawości