Mały lasek

Zafrina

Jest to las liściasty zasadzony przez pracowników. Przez jego środek przebiega mały strumyk.
_________________________

Szczupła sylwetka siwej klaczy ukazała się między drzewami. Podeszła powoli do drzewa, które stało najbliżej niej i skubnęła pojedynczy listek. Rozejrzała się, ale póki co nikogo poza nią nie było.

Salvadore

Przekroczywszy pierwszy rząd drzew, tworzący swego rodzaju linię, obejrzał się na swoją towarzyszkę. Stanął w miejscu, czekając, aż się z nim zrówna.

Venus

Klacz podkłusowała do ogiera i rozejrzała się. Wciągnęła powietrze głęboko w chrapy. Lubiła przebywać na chłodnym, świeżym powietrzu. Popatrzyła na ogiera.

Salvadore

Uśmiechnął się enigmatycznie, po czym przyparł klacz do jednego z mocniejszych drzew, gdzie zaczął ją obdarowywać pocałunkami. Chyba się mu spodobała, za czym szła niemożność oderwania się od niej.

Venus

Zmrużyła ślepia.
- W ten sposób raczej nie ochłoniesz, wiesz? - zapytała z figlarnym uśmiechem. Lubiła towarzystwo tego ogiera i jego osobę, a do tego naprawdę jej się podobał.

Salvadore

- Tu chociaż nie nęka mnie woń rui. - wytknął jej język, odrywając się od niej na chwilę. Machnął nonszalancko ogonem, pocierając korę drzewa chrapami.

Venus

- Przez najbliższy czas jej zabraknie. Cieszysz się? - zapytała, nie przestając się uśmiechać. Co do rui, na następną na pewno się zdąży. Ciekawe, czy i wtedy kogoś sobie znajdzie. Zapewne tak, taka już była.

Salvadore

- Z jednej strony nie, z drugiej, tak. Ale tak się składa, że są tu też inne, a nie tylko ty x] - mruknął, uśmiechając się lubieżnie. Zastrzygł uchem, przenosząc wzrok na ziemię.

Venus

- No tak, racja. Tyle że na razie będziesz nieco... Zniewolony. Będziesz się opiekował naszym młodym, jak pamiętasz. - uśmiechnęła się bezczelnie. - A tak z innej beczki: nie wiesz, czy mają tu jeszcze jakiegoś ogiera? - zapytała niewinnym głosem.

Salvadore

- Wolna chwila na małe przyjemności zawsze się znajdzie. - zapewnił ją. Jej pytanie go nie zdziwiło, ale niestety musiał ją rozczarować.
- Nie ma.

Venus

Venus wywinęła wargi w podkówkę.
- Nie planują żadnego sprowadzić? - zapytała, zawiedziona. Może jednak jakiś przybędzie.

Salvadore

- Nie zapowiada się.. Jesteś skazana na mnie. - wytknął jej język, w sumie zadowolony z obrotów sprawy x]

Venus

- Może za jakiś czas już nie tylko, ale lepszy rydz niż nic. - klacz posłała ogierowi niewinny uśmiech i cmoknęła go w chrapy. Tak naprawdę jednak podobało jej się to.

Salvadore

Prychnął poirytowany - oczywiście nie na serio - i trącił ją kopytem w łopatkę. xp

Venus

- Co się tak denerwujesz? Masz chyba cztery do wyboru, a mnie zostałeś tylko ty. Ja też tak chcę. - oznajmiła i teatralnie pociągnęła nosem. Brzmiało to bardzo realistycznie x3.

Edit:
Klacz uśmiechnęła się do ogiera. Poczuła woń nieznajomego samca.
- Wybacz, kochany. - wymruczała mu do ucha i wyszła.

Edit2:
Venus przygalopowała z powrotem. Popatrzyła na Salvadora.
- Przylazła jakaś piękność z rują. - prychnęła pogardliwie.

Edit3: (>D)
Klacz poczuła zapach człowieka i pognała do furtki.